Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wdrożenie tzw. estońskiego CIT w drugiej połowie 2020 r. lub w 2021 r. Na czym polega proponowany mechanizm opodatkowania i kto z niego skorzysta?
Obecnie podatek dochodowy od osób prawnych (CIT) jest należny od wypracowanego w danym roku zysku. Dodatkowo jeżeli spółka dystrybuuje następnie zysk w formie np. dywidendy, a wspólnikiem jest osoba fizyczna, dywidenda jest opodatkowana podatkiem dochodowym od osób fizycznych (PIT). W „estońskim” modelu firmy będą musiały zapłacić CIT dopiero w momencie wypłaty zysku wspólnikom. Innymi słowy, dopóki zysk zostaje w firmie i jest reinwestowany w kolejne przedsięwzięcia, dopóty spółka nie płaci podatku CIT.
Kto skorzysta z dobrodziejstw „estońskiego” CIT? Prawdopodobnie rozwiązanie zostanie skierowane do najmniejszych firm, które obecnie korzystają np. z niższej stawki CIT 9%. Na razie nie ma propozycji wprowadzenia podobnych mechanizmów na gruncie PIT, który rozliczają indywidualni przedsiębiorcy.
Nowy system ma zachęcić prywatne firmy do inwestycji. Eksperci zaznaczają, że w latach 1999-2018 średnia stopa inwestycji w Estonii wynosiła aż 29,5 proc. PKB, podczas gdy w całej Unii Europejskiej jedynie 21,3 proc. PKB. Zmiana zasad opodatkowania z pewnością spowodowałaby przejściowe zmniejszenie dochodów budżetowych, jednak w przypadku Estonii ubytki w finansach państwowych zostały wyrównane po około 3 latach i nie odbiegają od normy europejskiej. Wydaje się również, że część przedsiębiorców, która dziś prowadzi biznes rozliczając się według PIT, może zdecydować się na zmianę formy prawnej, zakładając spółkę kapitałową.
Na obecną chwilę nie znamy szczegółów nowego modelu rozliczania CIT w Polsce, a także terminu wejścia w życie nowych przepisów.